13 maj Od baCHa do POPka – czyli wirusem w edukację
Coś się zmieniło… Wystarczy spojrzeć dookoła – widok zamaskowanych ludzi przestał być zarezerwowany dla operującego chirurga lub złodzieja okradającego bank. Nie stałem się w jednej chwili kimś z nich, ale w maskę ubrał mnie niewidoczny, choć groźny wirus siejący spustoszenie na całym świecie. Znaleźliśmy się nagle w sytuacji zagrożenia i strachu, ale nie do końca dostrzegliśmy coś jeszcze – szansę, jaka w edukacji otworzyła się na zmianę koncepcji, podejścia i myślenia, począwszy od dzieci przez rodziców, do nauczycieli. Pandemia kopnęła nas w odpowiednie miejsce, zmuszając w końcu do działania i każdy na swój sposób zaczął szukać rozwiązań pasujących do dziś i jutro, a nie do tych z wczoraj. Ile mieliśmy pomysłów odłożonych na “później”, ile razy powtarzałem sobie: nie mam czasu, nie mam jak, nie mogę. Powiem szczerze, że słysząc do tej pory słowo innowacja, miałem ochotę wystrzelić się w kosmos, bo tkwiłem w przekonaniu, że za tym chowają się przeważnie mało użyteczne działania lub pięknie wyglądające na papierze obietnice.
Panoszący się wirus przeniósł szkoły do komputerów i Internetu. Na dzień dobry zalaliśmy naszych kochanych uczniów stosem zadań i niekiedy stosem naszych frustracji. No i tu pojawił się pierwszy problem. Jak tych młodych ludzi po drugiej stronie ekranu ocenić (nie mówiąc jak nauczyć)… Nie macie z tym problemu? Ja mam. Ucząc przedmiotów artystycznych, miałem z tym zawsze problem i im dłużej uczę, tym bardziej się przekonuję, że ocenianie w obecnej formie według mnie kompletnie nie ma sensu. Pamiętacie swoje lekcje muzyki? Ilu z nas się nie stresowało? Najpiękniej ubrana w słowa jedynka pozostanie zawsze jedynką. Nikt z nas nie lubi być ocenianym. Tym bardziej w gronie rówieśników, nie wspominając o młodzieży. Ogólnie zajęcia artystyczne powinny sprawiać frajdę, dawać pewien umysłowy odlot, ale tu pojawia się bariera właśnie w postaci oceny. Moglibyśmy pomyśleć w końcu o wprowadzeniu ogólnego zaliczenia chociażby przedmiotów artystycznych. Wiele razy podczas wspólnego śpiewania z klasą atmosfera była jak na światowym koncercie, kiedy z idolem śpiewa cały stadion ludzi i nikt nie zastanawia się, czy ktoś śpiewa lepiej, czy gorzej. W momencie, gdy padało słowo “ocena”, wszyscy milkli, jakby prąd nagle wyłączyli. Takich przykładów mógłbym mnożyć w nieskończoność. Dlatego gdybyśmy zrezygnowali z wystawiania ocen, to dalibyśmy w końcu szansę naszym podopiecznym, aby zrozumieli, że nie ocena jest ważna, ale to, co mamy w głowie i jakimi ludźmi chcemy być. Znam masę osób, które mając najlepsze świadectwa, nie radzą sobie w życiu. Dziś potencjalny pracodawca nie zagląda do ocen z podstawówki, tylko na swój sposób sprawdza naszą kreatywność w sytuacjach wymagających niestandardowych rozwiązań lub skupia się na czymś, co nas wyróżni z masy innych kandydatów. Do czego doprowadziliśmy przez lata skostniałej edukacji? Doprowadziliśmy między innymi do kuriozalnej sytuacji, kiedy podczas odpowiedzi uczennicy przez komunikator słyszymy podpowiadającego rodzica. Brak ocen skończyłby z tak żenującymi sytuacjami, a przede wszystkim z prześciganiem się nauczycieli na ilość ocen w rubrykach. Może wreszcie ważne stałyby się treści i forma ich przekazu?
W tej wyjątkowej sytuacji pokazaliśmy, że potrafimy się ekspresowo reformować, wykorzystując do tego dostępne narzędzia. O ile łatwość przekazania wiedzy online mieli nauczyciele większości przedmiotów, to zagwozdką dla mnie było, jak poprowadzić zajęcia muzyki.
I tu pomocny okazał się pandemiczny przymus siedzenia w domu, który nakazał wykorzystać pomysłowość zintegrowaną z otaczającą przestrzenią. W ten sposób zrodził się pomysł na kanał YouTube zatytułowany „od baCHa do POPka” a ja z moimi dwoma synami zostaliśmy youtuberami. Aleksander (lat 10) i Igor (lat 6) nigdy nie wiedzą, jaki będzie tytuł kolejnego odcinka i o czym będziemy mówić, co daje pewną naturalność, a przy okazji jest niezłym testem, czy to, co opowiadam jest zrozumiałe dla widza siedzącego po drugiej stronie ekranu. Na początku w zamyśle były lekcje dla moich uczniów ze szkoły, ale zainteresowanie przerosło nasze zamierzenia.
Prócz naszej trójki program współtworzy od strony wizualnej, jak i zaplecza medialnego moja była uczennica Julia Czachorowska, która już w gimnazjum zaimponowała mi kreatywnością w tworzeniu sztuk wizualnych. Ma ona jeszcze jedno zadanie – daje nam wskazówki, co może spodobać się młodym ludziom, kierując nasze działania na tory, po których byśmy normalnie się nie poruszali. Nasza praca odbywa się zdalnie. Aby być bardziej profesjonalnym, zaaranżowaliśmy mały domowy gabinet na studio nagrań. Niestety, nie obyło się bez problemów i pierwszy odcinek w całości poszedł do kosza, ponieważ laptop, na którym pracujemy jest na tyle wysłużony, że dźwięk nagrał z przerwami. Są to sytuacje, które bardzo zniechęcają, a ponowne próby nagrywania nie znajdują poparcia w oczach moich małych pomocników. Jednak obecnie mamy tyle „dużo czasu”, że możemy sobie pozwolić na komfort pracy wtedy, kiedy mamy na to ochotę. Wbrew pozorom przygotowanie odcinka wiąże się ze sporym wysiłkiem, ale ilość pozytywnych słów i oczekiwanie przez naszych widzów na kolejne odcinki dają nam ogromny zapas pozytywnej energii do tworzenia następnych części.
Dlatego obecnie wybiegamy w przyszłość i możemy uchylić rąbka tajemnicy, że niebawem pojawi się gość specjalny – śpiewaczka operowa, obecnie występująca we Włoszech, która zaprezentuje swoje możliwości wokalne w odcinku poświęconym głosom. Dzisiejszy świat zmienia się na naszych oczach z taką dynamiką, że nie możemy przewidzieć, w jakiej rzeczywistości obudzimy się jutro. Mam nadzieję, że pomimo wszystko nie zabraknie nam pomysłowości w sposobach uczenia na odległość, a ja doczekam chwili, kiedy będę mógł powiedzieć – „od wirusa umarły oceny”.
Oprac. Jarosław Milewski, nauczyciel muzyki w SP nr 3 im. M. Kopernika w Lipnie
Współpraca: Dorota Łańcucka, KPCEN we Włocławku
Fot. Jarosław Milewski